Quantcast
Channel: Przedsięweź - Życie jest za krótkie, żeby być przeciętnym » Dom
Viewing all articles
Browse latest Browse all 7

Czas się cieszyć tym, co mamy. Prawda o pracy w Japonii

$
0
0

Czy naprawdę praca w Japonii jest taka straszna? I jak to się ma do obecnej polskiej rzeczywistości? Czas na dawkę prawdy o pracy Japończyków.

Uwaga! Ten tekst powstał w ramach mojej podróży do Japonii. Jeśli nie wiesz, o co chodzi – koniecznie wejdź tu.

Kiedy myśli się o pracy w Japonii, tak naprawdę zazwyczaj nie myśli się o pracy. Myśli się o pracoholiźmie, o karoshi (samobójstwie z przepracowania), o przestarzałych fundamentach społecznych i o wielkich, szklanych, nieludzkich budynkach. Przynajmniej takie opinie zebrałem, kiedy przeszukałem łatwo osiągalną publicystykę i rozmawiałem z ludźmi przed moim wyjazdem do Tokio. Postawiłem sobie za punkt honoru weryfikację pewnych tez. Dlatego męczyłem, rozmawiałem i drylowałem wiedzę od tubylców i długoterminowych przyjezdnych, aby poznać odpowiedź na jedno pytanie.

A więc: czy naprawdę praca w dużej firmie w Japonii to piekło na Ziemi?

 

Uczelnia a praca

Aby zrozumieć japoński system pracy, najpierw warto zrozumieć kwestię uniwersytetów, rekrutacji na nie oraz przyszłości, którą obiecują.

Do życia szkolnego japońskich dzieci często przypisuje się określenie „piekło egzaminacyjne”. To prawda – mali Japończycy mają o wiele więcej egzaminów i zaliczeń, od których zależy ich przyszłość. Nie tylko na końcu każdego etapu rekrutacji, ale także co semestr. System szkolny, chociaż dość analogiczny w kwestii tematyki, bardziej przypomina studia. Większa samodzielność, mniej wodzenia za rączkę i błagania uczniów, żeby poprawili sprawdziany, które napisali na 1. Do tego szczypta egzotyki i odmienności – zaczynając od mundurków, a kończąc na bardzo wyraźnym podziale chłopcy – dziewczynki.

Podczas mojej wycieczki do Kamakury przy Tokyo, czekałem na pociąg podmiejski w ponad trzydziestostopniowym skwarze przy praktycznie 95% wilgotności. Kiedy spokojnie spływałem sobie na ławce na stacji, zauważyłem ciekawą kwestię. Po drugiej stronie stacji stały dwie grupy uczniów wracających do domu po zajęciach. Na oko – liceum. Tylko jedna rzecz była odmienna – chłopcy stali osobno, a dziewczynki osobno. Znając polską rzeczywistość, było to dla mnie tak abstrakcyjne, jakbym oglądał czarno-biały film o edukacji w czasach PRL. Pomiędzy grupami przez 20 minut oczekiwania nie było praktycznie żadnej komunikacji. Ciekawa rzecz.

 

Japońskie mundurki

 

Dostanie się na dobre studia w Japonii to efekt wieloletniej, wytężonej pracy. Nierzadko uczniowie oprócz zwykłych zajęć szkolnych chodzą do cram school, czyli – jeśli by się uprzeć o tłumaczenie – szkoły zakuwania. Jej celem jest przyswojenie materiału, którego dzieci uczą się w szkole i lepsze przygotowanie do różnych egzaminów. Dodaj do tego inne zajęcia pozalekcyjne i masz kalendarz, którego sam bym się nie powstydził.

Jednak kiedy już dostaniesz się na świetnie studia w Japonii i reprezentujesz sobą pewien poziom, Twoje życie jest już praktycznie ustawione. Sam uniwersytet przy piekle egzaminacyjnym wcześniejszego toku nauki jest jak cztery lata odpoczynku (potwierdził to mój nowy japoński kolega z Wasedy – drugiego uniwersytetu w Tokio – o 3 nad ranem, śpiewając karaoke). Po studiach wybór zawodu w Wielkich, Tradycyjnych Firmach jest już zdeterminowany przez edukacyjne wybory wcześniej.

Dlatego mniej tutaj miejsca na American Dream, a także Polish Dream – nie mam świetnego dyplomu, ale mam świetne predyspozycje. Gdyby ktoś pokazał Japończykom typowy mem z Kwejka w stylu „jestem inteligentny, więc nie chce mi się uczyć” / „mądrość nie ma nic do ocen w szkole” albo opowiedział o podziale „jestem humanistą, bo nie lubię matematyki”, najprawdopodobniej Japończycy albo by tego nie zrozumieli, albo mieliby ubaw po pachy.

Ciekawostka. Praca w strukturach rządowych – również jako urzędnik państwowy – jest naprawdę szanowana. Do elit urzędników trafiają właśnie absolwenci Uniwersytetu Tokijskiego, czyli uczelni numero uno w Japonii.

 

Japońskie a międzynarodowe korporacje

Podstawowy błąd w ocenie pracy Japończyków leży w braku rozróżnienia między pracą dla korporacji japońskiej a pracą dla korporacji międzynarodowej w Japonii. Według uzyskanych przeze mnie informacji to dwa różne światy, które łączy tylko słowo korporacja.

Nad-harówka

W tradycyjnych, japońskich korporacjach życie rzeczywiście nie jest różowe. Chociaż tydzień pracy został zredukowany do 5 dni i 40 godzin, to jednak nadal w wielu środowiskach panuje service overtime, czyli bezpłatne nadgodziny. Generalnie, nadgodziny w Japonii są płatne o wiele rzadziej, niż w Polsce. Co ciekawe, wynika to również z niedawnych ustaleń, zgodnie z którymi pracownicy na stanowiskach executive (czyli co do zasady kierowniczych) zostali wyłączeni z wynagrodzenia za nadgodziny. Biorąc pod uwagę inflację tytułów służbowych (kierownik ds. konserwacji powierzchni płaskich czy też, ekhm, kierownik ds. rozwoju biznesu) i prostą, ludzką przedsiębiorczość, zjawisko się przesunęło, objęło większość i zostało.

W oddziałach korporacji międzynarodowych w Japonii sytuacja jest trochę lepsza. Nadgodzin co do zasady jest mniej, a tradycyjne zasady japońskiej pracy nie są przesadnie przestrzegane. I do tego częściej są płatne.

Ale, chwila, moment – skąd te nadgodziny? Czy Japończycy naprawdę pracują ciężej?

 

Harówka Japończyków?

 

Nad-zwyczaje

Kilka wybranych abstrakcji w porównaniu do polskiego systemu pracy, które są obecne szczególnie w typowo japońskich korporacjach:

1) Nie wychodzi się z pracy przed szefem. Kropka.

2) Nie wychodzi się z pracy przed osobą starszą stażem. Tutaj – w większości przypadków.

3) Nadgodziny często nie są wykorzystywane produktywnie. Kiedy Japończyków dopada chwila nazywana „nie wyjdę z pracy, bo nie wypada”, często ich najważniejszym zajęciem jest wyglądanie na zajętych. I – o ironio, porównując do polskiej rzeczywistości – co do zasady nie siedzą na portalach społecznościowych czy odpowiednikach Pudelka, tylko wykonują absolutnie zbędne lub marginalnie przydatne zadania związane z ich pracą. „Trzeba wyglądać na zajętego”, mówi moja koleżanka.

4) Spanie w pracy jednak jest dobrze postrzegane. Nie wierzyłem w to, lecz naprawdę tak bywa. Okazuje się, że mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni nadal doceniają ‚wytrwałość’ pracowników, którzy zostają długie godziny i poświęcają się dla pracy.

Dodatkowo, w tradycyjnie japońskich pracownicy nadal wychodzą z szefem ‚na piwo po pracy’. Codziennie. Wyobraź sobie, że pracujesz przez większą liczbę godzin, niż zwykle. Powiedzmy, z 10-12h dziennie. Poza tym, od razu po skończeniu pracy musisz iść do baru/restauracji z szefem i firmą i zazwyczaj nie powinieneś odmawiać alkoholu. Wróć do domu ostatnim metrem w kiepskim stanie (dlatego również tak dużo Japończyków śpiących w garniturach na dworcach i stacjach – potwierdzam!). Teraz pomnóż sobie taki dzień przez 5 razy w tygodniu w każdy tydzień pracy. 

Szczerze mówiąc, wychodząc wyłącznie z tego czynnika widzę już potencjalną determinantę liczby karoshi w Japonii. Źle, jeśli zabiera Ci się dodatkowy czas poza tym, który masz zakontraktowany na umowie o pracę. Ale zasadniczo o wiele gorzej, kiedy ktoś bierze dodatkowo Twój work-life balance, czyli zrównoważenie pracy i życia prywatnego, a potem śmieje Ci się w twarz i pozwala Ci o takim balansie tylko pomarzyć.

W firmach międzynarodowych, mających swoją siedzibę w Japonii, jest zdecydowanie lepiej. Imprezy firmowe nie są codziennie, ale co tydzień/dwa. Jest mniej nadgodzin, a one są częściej płatne. W im bardziej ścisłym przemyśle pracujesz, tym większa szansa, że trafisz na szefa – Niemca, z którym łatwiej będzie Ci osiągnąć swoistą harmonię kulturową. Powiedziałbym, że w takich organizacjach jest podobnie, jak w pracy dla korporacji w Polsce.

 

Starasz się? A po co?

Najbardziej przerażającą dla mnie rzecz jednak zostawiłem na koniec. Determinowanie życia zawodowego przez wybory edukacyjne w latach szkolnych może wydawać się dołujące, jednak nadal daje nam pewien zakres wpływu na kształtowanie życia. Co jednak z rozwojem zawodowym w firmach?

Otóż w korporacjach typowo japońskich możesz być najzdolniejszy na świecie. Możesz mieć niesamowite zdolności miękkie, świetną wiedzę merytoryczną, wrodzone kompetencje menedżerskie na światowym poziomie. Awansu bez wysługi lat i tak nie dostaniesz. Seniority jest wszystkim.

Nie wystarczy, że w strukturze języka japońskiego jest rozróżnienie na język grzeczny, którym mówimy do starszych wiekiem i stażem i ten mniej formalny. Najtrafniejsze jest porównanie drabinki hierarchicznej w korporacjach japońskich do wojska. Popatrz na mnie. Teraz popatrz na siebie. Teraz znowu na mnie. Jesteś tutaj tylko rok, ja dwa. Dlatego niezależnie od tego, co zrobisz, ja i tak awansuję szybciej i będę miał dostęp do ciekawszych możliwości zawodowych. Nawet, jeśli udając zajętego przekładasz papiery na kupki, i tak jesteś przegrany o rok.

Druga niezrozumiała dla naszej kultury rzecz, którą często można zauważyć będąc w Japonii. W środowiskach zorganizowanych (korporacja jest świetnym przykładem) nie powinieneś się wybijać. Ba, nie możesz wystawać ponad szereg. Kiedyś spotkałem określenie, które trafnie określa ten stan rzeczy: „W Japonii gwóźdź, który wystaje, trzeba wbić z powrotem”.

 

Strasznie ważne wnioski

A teraz wracając do Polski. Krótko i do rzeczy.

Kiedy masz dostęp do innej perspektywy niż to, co dzieje się dokładnie przed Twoimi oczami, zaczyna powoli zmieniać Ci się nastawienie. Rozumie się to dopiero z perspektywy czasu.

Publicyści i blogerzy trąbią o przegranym pokoleniu. Straszy się nas wskaźnikami bezrobocia, medianą pensji brutto i brakiem szans. Z drugiej strony, praca w firmie trochę po godzinach to już bezlitosne wykorzystywanie, a optymalizacja kwestii podatkowych w formie rozliczenia o dzieło czy umowy zlecenie to kradzież. Zmieńmy perspektywę. Mamy za sobą rodziców i dziadków, którzy walczyli o zdjęcie kajdanów.

Teraz kajdany nakładamy sobie sami. 

Że nie ma szans. Że nie możemy. Że muszę mieć lepiej, niż sąsiad, brat i jego pies. Że spawacz jest lepszy, niż politolog – albo odwrotnie.

Mamy niesamowity, praktycznie nieograniczony dostęp do miliarda opcji, o których dwadzieścia lat temu mogliśmy tylko pomarzyć. Mamy system, który nagradza świetną pracę i świetne predyspozycje, nie zmuszając do podporządkowania starszym tylko dlatego, że są starsi.

Czas wziąć kluczyk, wstać z ziemi, otrzepać się i ruszać dalej. Życie jest za krótkie, żeby być przeciętnym.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 7

Latest Images

Trending Articles